OBLICZA WOJNY NA TERENIE ŻYWIECCZYZNY

Sześć tygodni przed Wielkanocą roku 1945. Mała wieś Świnna zajęta przez wojska Niemieckie, jak zresztą cały ten obszar z Żywcem włącznie.

Daleko słychać odgłosy wystrzałów, nie można jednak powiedzieć aby napięcie w wiosce wzrastało - ludzie zdążyli się do tego przyzwyczaić. Natomiast oddziały niemieckie w wielkim poruszeniu krzątają się i jakby zabierają do ucieczki. Pchane od strony Bielska dywizje niemieckie powoli niczym skazańcy kierują się w stronę Czech, saniami wiozą rannych i broń. Co mądrzejsi pozostają w górach, dla Niemców wybór pomiędzy wykonaniem rozkazu a śmiercią z rąk nieznanego jeszcze dla mieszkańców Świnnej wroga, staje się coraz trudniejszy. Ostatnie rozkazy brzmią:
- Zająć Przyłęków, zatrzymać w naszych rękach.
- Jeleśnia musi być nasza, bronić za wszelką cenę!
- Juszczyna - nie wycofywać się, walczyć!
Niemiecka artyleria w górach przygotowuje się do spuszczenia na Świnną gradu kul:
- Przykryć Świnną ogniem, straciliśmy ją, obrona nie ma sensu, cofać się do Przyłękowa.
Odgłosy strzałów zbliżały się, Niemcy zabierali ze wsi konie i sanie - rozpoczęło się. Słychać czołgi, nadchodzą!
Pierwsze strzały padły pod wieczór, ludność zeszła do piwnic. Była to już reakcja wyrobiona latami przeżytymi w takich warunkach. Dorośli przytulali dzieci, te natomiast jakby nie zważając na hałas spały, męczące odgłosy w końcu uśpiły ludność. Nie wiedzieli co zobaczą gdy się obudzą i czy to w ogóle nastąpi.
Ranek przyniósł jednak nowe oblicza, nadzieje i wiadomości, rozległo się pukanie do drzwi jednego z domów.
Kobieta wstała cicho aby nie budzić swych dzieci, już nikt nie strzelał i wyjrzała przez drzwi.
Jej oczom ukazała się ubrana na biało zarośnięta postać, kaptur także białego koloru, okrywał wielką skórzaną czapkę, na przedzie której lśniła srebrna gwiazdka. Kobieta wyjrzała na zewnątrz, postacie podobne do tej która stała przed nią krzątały się po okolicy, dziwne to białe wojsko, było liczniejsze niż poprzedni goście w granatowych i szarych mundurach. A właśnie, gdzie podziali się Niemcy? Rozległ się warkot silnika, kobieta wyjrzała przez ramię żołnierza i zobaczyła czołgi, które wracały w stronę Bielska, a może Żywca. Potężne maszyny opuszczały niebezpieczne miejsce gdzie niedługo zostały by rozłupane pociskami artyleryjskimi z okolicznych gór. Na boku każdego z czołgów widniała gwiazda, taka sama jak na czapce osobnika w drzwiach tyle że większa i czerwona. Rosjanie - zrozumiała kobieta. Okoliczni mieszkańcy spotkali już Rosjan a nawet pomagali im w górach z rannymi. Znaczyło to że w końcu Świnna została wyzwolona. Żołnierz przemówił w swoim języku do kobiety, która ni w ząb nie rozumiała czego chciał. Wkrótce miała się jednak dowiedzieć i to nie w najdelikatniejszy sposób. Żołnierz machnął ręką i poszedł w stronę obory, otwarł ją i zaczął wyciągać krowę. Należy dodać że była to jedyna krowa tej kobiety, a co za tym idzie całej rodziny.
"Mama tłumaczyła mu że ma sześcioro dzieci i jeśli zabierze nam tę krowę to umrzemy z głodu. Nie pomagało, błagała pokazywała na palcach, w końcu Józef, mój brat wybiegł z domu i podbiegł do człowieka, który się wyróżniał z pośród pozostałych schludnym wyglądem i tym że nie posiadał białego okrycia. Brat rozmawiał z nim chwilę zanim się dogadał, a tym czasem żołnierz w oborze przystawił mamie karabin do piersi i przeładował, ona nie chciała puścić jedynej krowy. Na tą sytuację wszedł ten oficer z moim bratem i jeszcze dwoma innymi żołnierzami. Oficer zaczął krzyczeć po Rosyjsku i wymachiwać na wszystkie strony rękami, raz pokazując na mamę, raz na krowę i na nas siedzących w kącie - nie rozumiejących co się dzieje. Józef znał trochę Rosyjski, gdyż pomagał zwozić rannych na saniach - był bardzo dobrym narciarzem gdyż jeździł od dziecka. Dowiedzieliśmy się później że oficer kazał rozstrzelać tamtego żołnierza, rozkazy były jasne: Nie wolno zabierać jedynego źródła pożywienia. Czy wykonano wyrok nigdy się nie dowiedziałam"(1)
Były to dla okolicznych mieszkańców nowe wiadomości. Po pierwsze Rosjanie nie pytali tylko brali. Niemcy zawsze prosili i nigdy nie zabierali na siłę - dopóki nie byli zmuszeni, ale gdy już zabrali to wszystko. Poza tym ci byli chociaż sprawiedliwi no i w końcu ich oswobodzili. Rosjanie nie prosili ale mieli zasady, zakazano zabierać jedyne źródło jedzenia. Jak ktoś miał dwie krowy to przychodzili i zabierali jedną bez pytania, jak ktoś miał dwie córki...
Kolejną dobrą wiadomością było to że więzienie SS w Żywcu gdzie dzisiaj znajduje się biblioteka Miejska, zostało rozwiązane a więźniowie oswobodzeni. Tam bowiem byli przetrzymywani zanim trafili na samochody ciężarowe i zostali wywiezieni do Oświęcimia. Naoczny świadek mówi: "Przyszłyśmy tam z Marysią jej matkę zabrali kilka dni wcześniej z domu i przywieźli tutaj, położyliśmy się na podjeździe i zajrzałyśmy do środka przez szparę pod bramą, którędy wyjeżdżały samochody ciężarowe. Mama Marysi siedziała okryta tylko szmatą na małym krzesełku,
było tam więcej ludzi z okolicznych wiosek. Siedzieli pod gołym niebem pod ścianami dookoła placu, pilnowani przez kilku żołnierzy. W bibliotece znajdowała się kwatera Gestapo, wszyscy bali się oficerów z czaszkami. W pewnym momencie matka Marysi zauważyła nas i krzyknęła z płaczem:
- Maryś, jutro nas wywożą! Przyjdź!
Potem zerwali się strażnicy i zaczęli rzucać do nas butelkami i czym popadnie uciekałyśmy, bałyśmy się że nas też mogą 'wywieźć'"(2)
Świadkowie zgodnie twierdzą że żołnierze Niemieccy w szarych mundurach byli dobrzy, w przeciwieństwie do tych w granatowych z czaszką na czapce.(3)
Spokój i porządek został zburzony niedługo później, Niemcy przypomnieli że Świnna będzie albo ich albo nikogo. Noc przerwały wybuchy i wystrzały, te jednak były inne niż dotąd słyszeli mieszkańcy. Rosjanie wbiegali do domów nierzadko wyważając przy tym drzwi i wyrzucając ludzi na zewnątrz, gdzie nie było ochrony. Nie mieli jednak złych zamiarów. Ludziom nie mogli wytłumaczyć o co im chodzi, więc pędzili ich wraz z dobytkiem i zwierzętami do pobliskiej wsi Pewli Małej. Mieszkańcy przechodząc przez granicę pomiędzy obiema wioskami, widzieli nową "dziwną" broń. 7 Dziwnych rusztowań stało ustawionych w stronę Przyłękowa i raz za razem całymi seriami jedna po drugiej wystrzeliwały ogniste języki. Syk i dalekie odgłosy wybuchów nakazywały trzymać głowy nisko, mimo że pociski obu stron przelatywały setki metrów nad ludźmi ci schylali się przechodząc pod ognistym mostem. Wyglądało to jak w sylwestra tyle że ogniste smugi leciały z jednej strony na drugą i odwrotnie, Przyłęków atakowany przez Rosjan, został prawie zrównany z ziemią. Wszyscy wrzeszczeli, dzieci płakały, panował chaos, żołnierze wrzeszczą na ludzi, oficerowie wrzeszczą na żołnierzy, Katiusze syczą, Niemcy wstrzeliwują się coraz bliżej, trzoda nie ustępując innym także wydaje przeraźliwe okrzyki. Strach i panika to uczucia nad którymi cywile nie umieli zapanować. Ognisty most nad głowami ludzi mógł by się teraz wydać fascynujący ale wtedy? Do tego przeraźliwy mróz powodujący że to wszystko wyglądało jeszcze gorzej. Tak było aż do Pewli Małej. Tam była w miarę bezpieczna strefa. Rosjanie otaczali Niemców z każdej strony i wypierali ich, ci jednak nie dawali za wygraną, walczyli do końca. Żywiec, Świnna, Rychwałd, Pewel Mała, Sporysz - wyzwolone. Ostatnie punkty oporu to Jeleśnia, Przyłęków. Niemcy szukają odwrotu przez Czechy - szukają to znaczy zanim znajdą muszą się bronić. "Niemcy mieli fantastyczne okopy i umocnienia, Rosjanie pozostali w domach z których wypędzili ludność"(4)

W Pewli Małej w miejscu granicy ze Świnną przy drodze głównej stało siedem stanowisk Katiuszy - Radzieckiej broni ofensywnej dalekiego zasięgu. "Przyszłyśmy popatrzeć jak Rosjanie strzelają. Stanęłam za katiuszami, ale w średniej odległości. Odpaliły. Na sekundę straciłam przytomność i przewróciłam się do góry nogami. Rosjanie mieli nauszniki, my nie. Przez cały dzień nic nie słyszałam. Gdy się podniosłam, nadbiegł Rosyjski oficer i krzyczał:
- Siuda, Siuda! Pokazując rękami że mamy się wynosić bo ogłuchniemy. Dali nam na całe naręcze chleba, podobnego do dzisiejszych grachamów."
Przez łąki i pola jeździły nazywane przez ludzi "Tankietkami" małe czołgi 'strzelające w poszukiwaniu' snajperów. "Strzelały we wszystkie strony" pokrywając teren ogniem, ludzie gdy wrócili do domów, znaleźli je, jeśli nie zburzone przez artylerie, to podziurkowane stekami pocisków, "nikt nie mógł tego przeżyć" Poza tym niemieccy snajperzy byli wszędzie: "Widziałam dwóch żołnierzy Radzieckich idących drogą, dawali nam zawsze jeść, nim krzyknęłyśmy im żeby nie szli tam, obaj padli martwi zanim usłyszeliśmy strzały, następne były wycelowane w nas..."(5)
Snajperzy okopywali się w śniegu i polowali zarówno na żołnierzy rosyjskich jak i na cywili, tak zamaskowani byli prawie nie do wykrycia przez wroga.

W Przyłękowie natomiast, sytuacja miała się inaczej. Był tam most nad potokiem na ówczesnej granicy ze Świnną. Potok ten nie był tylko granicą między wioskami. W lesie znajdowały się pozycje Niemców. Natomiast Świnna jak już napisałem była zajęta przez Rosjan. Do wsi Przyłęków w dzień przychodzili Rosjanie i zabierali jedzenie, w nocy natomiast pojawiali się Niemcy: "Wynędzniali i głodni żołnierze przychodzili prosić, a nie rabować, byli chudzi i zmęczeni, cieszyli się gdy dostali chociaż gotowanych ziemniaków, zgniatali je w rękach i chowali za pazuchę, uciekali w obawach przed patrolami Radzieckimi"(6)
Wszystko zmierzało do rozwiązania, sytuacja miała się rozstrzygnąć lada dzień, lada godzinę.

Pojedyńcze strzały pobrzmiewały od rana i w końcu doszło do kulminacyjnego momętu. W śnieżnym krajobrazie pojawiły się nie widziane tutaj od dawna postacie Niemców. Około południa rozpoczęła się mała "bitwa o Świnną". Strzały padały coraz częściej. Ludność musiała się schować, w oknach nie było szyb a mieszkali zaledwie o 100 m od miejsca w którym wypadł środkowy punkt lini rozlokowania Rosjan oraz Niemców. Po chwili nie było słychać co mówili rodzice do dzieci, tak intensywnie strzelano. Pojedyńcze strzały, jak i serie z karabinów maszynowych zagłuszały okrzyki postrzelonych Rosjan i Niemców. Strzelano długo aż w końcu po woli wszystko ucichło. To już koniec? Ludzie pojawili sie w oknach. Widzieli ciała zabitych. Słyszeć dał się szczęk stali, to dopiero początek - zakładali bagnety...
Cisza, nikt się nie rusza, mimo wszystko widać dużą ilość Niemców w lesie, Rosjanie kryli się za domami, dostali posiłki. W powietrzu czuć było napięcie, czuć było strach i śmierć. Niezmąconą ciszę przerywały tylko jęki rannych. Nagle zdało się że ściany się trzęsą:
- URAAA!!! Huknęło. Pierwsi zakrzyknęli Rosjanie i ruszyli w szarży z ostrymi bagnetami wysuniętymi do przodu.
"Nigdy więcej nie dane mi było usłyszeć tak straszliwego wrzasku. Ludzie wrzeszczeli, żyły na ich twarzach pęczniały, Niemcy biegli z zaciśniętymi zębami, wyglądało i brzmiało to jak gdyby starło się stu ludzi i sto tygrysów(7)" . Rzucili się do walki, serce stawało widzom tego widowiska. Chcieli oderwać wzrok, ale nie mogli, nikt by nie mógł. Słychac było także odległe wrzaski, to znaczyło że nadbiega więcej Rosjan. W takich sytuacjach widzi się bezsens wojny. Dwóch ludzi biegnie na siebie aby odebrać sobie życie za sprawy polityków i swoich prezydentów. Stal błysnęła w wieczornym słońcu, pierwsze szeregi zdusiły okrzyki pod naciskiem wrogich ostrzy, dał się słyszeć szczęk stali, a później regularne trzaski stali łamiącej kości. Teraz przeważał jęk i wściekłe miotanie się rannych. Ludzie padali, padali jak muchy, do rzeki i obok niej. Człowiek widzi całą agresję jaką może wywołać w sobie drugi człowiek i staje jej na przeciw robiąc to samo. Żołnierz mimo że już zabił swego przeciwnika, wciąż wściekle wbija w niego bagnet swojego karabinu, obiema rękami, najsilniej i najzacieklej jak może. No widzisz, wrzeszczy, trzeba było stawać na przeciwko mnie?! Otwiera oczy i rozluźnia zaciśnięte zęby, patrzy na swoje dzieło i pada na kolana, płacze. Dopiero teraz zastanawia się dlaczego? Przecież to nie taki straszny Niemiec jakiego mu przedstawiono, to człowiek, tak jak on. Wtem nadbiega inny żołnież i przebija mu klatkę piersiową od tyłu, nogą zsuwa martwe ciało ze swojego bagnetu i biegnie dalej. Wroga trzeba pokonać! Potok zmienił kolor na czerwony, jeszcze długo krwawa rzeka popłynie. Niemcy gineli. Gineli Rosjanie z tym wyjątkiem że tych nie ubywało, gdyż cały czas dobiegali nowi. "Żołnierze Rosyjscy walczą jak niedzwiedzie"(8) Oficerowie Niemieccy wypełnili zadanie: 'Zdobyć albo zginąć!' - zginęli...
"Starcie trwało około pół godziny nie wyobrażalne jest ile za ten czas można wylac krwi, obszar o promieniu 300m wyglądał jak czerwona arena. Z ciał sterczały do góry bagnety, ci z Niemców którzy zdołali, uciekli w góry resztę zabili Rosjanie, ponosząc także nie małe straty. Krew płyneła, niektórzy ruszali się patrząc na swoje wnętrzności i błagali aby ich dobić. Inni leżeli w agoni nie wiedząc co mówią, wzywając swoje matki, Boga. Nie były to tylko ciche jęki, zdarzało się że w momencie śmierci żołnerz zaczynał tak przeraźliwie krzyczeć i płakać, że oczy mimo woli rozszeżały się i płynęły z nich łzy. Dopiero pod wieczór Niemcy wrócili po ciała zabitych aby je spalić, nie wiadomo czy ze względu na to że nie mogli ich zakopać, bo mróz to uniemożliwiał, czy może tak robili bo było szybciej."(9)

Bitwa o Świnną, mimo że nie dorównywała rozmiarom innym z tego okresu zapadła na zawsze w pamięć tym mieszkańcom Przyłękowa, którzy oglądali ją ze swoich okien. Właściwie sytuacja strategiczna się nie zmieniła, Rosjanie zostali w Świnnej a Niemcy musięli się wycofać w stronę Jeleśni. Działania zaczepne trwały aż do Wielkanocy 1945 gdy to Niemcy ostatecznie zostali wyparci z tamtych terenów. Wojna pozostawia ślad w ludzkich sercach, ślad którego nie zmyje czas lecz dopiero śmierć.

Władysław P. był cieślą, żył w Przyłękowie.
- Otwierać! Warknął szef patrolu po Niemiecku. Żołnierze będący z nim wywarzyli dzwi nim ktokolwiek spróbował otworzyć je od środka.
- Zabrać go. Rozkazał oficer.

Cała wieś płakała, kobiety wrzeszczały za swoimi mężami a dzieci za ojcami. Wywieźli wszystkich, bez wyjątków mężczyźni i chłopcy zdolni do pracy. "W imieniu III Rzeszy Niemieckiej aresztuje wszystkich mężczyzn, mają pomóc przy budowie obozu koncentracyjnego Oświęcim-Brzeźinka!" Podróż trwała długo, na wozach i pieszo dotarli na miejsce, przejeżdżając przez połowę Polski. Przejechali przez zdobioną bramę, nie znali Niemieckiego i zastanawiali się cóż tam mogło pisać. Pierwsza noc była spokojna.
- Apel! Wstawać! Wszyscy zostali wywołani na plac. - Imię i nazwisko!
- Władysław Piecha
- Zawód?
- Cieśla.
- Panie Komendancie! - Żołnierze rozmawiali przez chwilę po czym młodszy zwrócił sie do więźnia - Pomożesz przy budowaniu baraków dla Żydów!
Żołnież przekazał więźnia oficerowi który zaprowadził go na miejsce pracy. Na pierwszy rzut oka wszystko wyglądało normalnie, normalna praca, normalni Niemcy. Więźniowie? To oczywiste że podczas wojny używa się takiej siły roboczej. Nie było to jednak wszystko takie normalne, jeden z więźniów biorących udział w budowie opowiedział o dziwnych piecach nietypowych rozmiarów w innej części obozu, nietypowych, bo o ludzkich wymiarach. Niedługo było czekać na pierwsze egzekucje, na pierwsze eksperymenty, ludzie znikali a dymy nad Oświęcimiem ukazywały się coraz częściej, budowa trwała. Budowali dach baraku, nie byli zakuci w łańcuchy ze względu że jedyna ucieczka z tej wysokości to śmierć. Władysław postanowił spróbować.

Więźniowie zchodzić, koniec zmiany. Położył się na dachu, reszta więźniów zeszła. Teraz albo nigdy, zanim skończą liczyć.

Wstał i zaczął biec najszybciej jak mógł, skok. Wylądował na drugim baraku. Kolejny rozbieg i kolejny skok, uff. Teraz najtrudniejsze, ten barak prawie styka się z płotem ale wysokość jest znaczna. Chyba lepiej zabic się niż zginąć z rąk tych zwierząt...
Skoczył i przeturlał się po murawie, żył a co najważniejsze był w stanie uciekać. Biegł długo. W dzień spał zamaskowany lub ukrywany przez okolicznych mieszkańców, a w nocy uciekał. Pościg deptał mu po piętach. Ale schemat sie nie zmieniał, w dzień sen w nocy bieg, zgolone włosy odrastały. Ubranie od górali zastąpiło pasiaki. Duzo czasu upłynęło zanim dotarł do domu. Zaraz jednak musiał się spowrotem ukryć. Najbezpieczniej jest w lesie, na samej górze, tam Niemcy nie chodzą. Boją się partyzantów. Czasem przychodził do wioski nocą. Niemcy szukali go tutaj jednak, więc było to niebezpieczne. Gdy szukali partyzantów nie pytali dorosłych bo wiedzieli że oni nic nie powiedzą, pytali dzieci. Oferowali czekoladę, one nie wiedząc co to jest nic nie mówiły. Świadkowie przyznają ze gdyby dzieciom zaoferowano cukierki, które były znane, to sytuacja wyglądała by inaczej. "Wujek Władek biegł do domu, Niemcy odkryli jego kryjówkę, wszyscy wyszliśmy na zewnątrz, cała rodzina, patrzyliśmy jak biegnie w naszą stronę, za nim patrol Niemiecki. Gdy był o jakieś pięćdziesiąt metrów od nas, jego pierś rozerwała kula."
Żołnierz patrolu Władysław Ch. Ściągnął spust powtórnie. Druga dziura pojawiła się na jego piersi. Rozłożył ręce i otwarł szeroko oczy, ostatni raz spojżał na rodzinę...

_________________
1) Relacje naocznego świadka
2) Jak wyżej
3) Chodzi oczywiście o oficerów SS którzy byli wyjątkowo brutalni - zajmowali się przesłuchaniami, znani byli z tego że przesłuchiwali tylko raz.
4) Świadkowie zgodnie twierdzą że okopy i umocnienia Niemców były fascynujące, Rosjanie natomiast używali domów i prostych okopów wykopanych w śniegu.
5) Zeznania naocznego świadka. Pod koniec wojny przypuszczalnie wydano nie oficjalny rozkaz strzelania do wszystkiego co się rusza - czego jednak nie mogę być pewny bo równie dobrze możliwe jest że mamy do czynienia z samowolą żołnierzy, jednak fakt że Niemieccy snajperzy strzelali do ludności cywilnej potwierdza wiele osób.
6) Świadkowie zgodnie twierdzą że Niemcy bali się Rosjan.
7) Wrażenie takie można było odnieść widząc przewagę liczebną Rosjan i zacięty bój.
8) Całość cytatu brzmi: "Rosyjscy żołnierze walczą jak niedźwiedzie. Tak, panie generale, ale te niedźwiedzie są prowadzone przez osłów". Rozmowa generała Luddendorfa z pułkownikiem Hoffmannem, Tannenberg, 1914 Osobiśce nie zgadzam się z drugą częścią tej wypowiedzi.
9) Relacje naocznego świadka.



Swiadkowie, zastrzegają sobie anonimowość, lecz główny świadek na podstawie zeznań którego prawie w całości
Powstał ten fragment, zgodził się na opublikowanie zdjęcia z dzieciństwa.

POWRÓT