Zygmunt Andrzej Heinrich
TRAWERS LODOWCA BALTORO NA NARTACH
Zimowa wyprawa na K2, którą z rozmachem i wrodzoną fantazją przygotował i poprowadził Andrzej Zawada, otworzyła
sezon zimowy w górach Pakistanu. W ostatniej chwili, dzięki śmiałemu atakowi dwójki Alek Lwow i Maciek Berbeka,
został zdobyty przez Maćka w dniu 6 marca 1988r. przed wierzchołek Broad Peaku 8032. I tym razem wyprawa Zawady
zakończyła się historycznym sukcesem, choć nie tej miary na jaki liczyliśmy przed wyjazdem. Ważne jest również
i to, że przy tak dużej liczbie uczestników wszyscy wrócili z tej trudnej i tak ryzykownej próby.
Przez cały czas ekspedycji na K2 wspinałem się z Gieniem Chrobakiem, aż siedem razy wychodziliśmy z bazy do obozów
na Żebrze Abruzzi, jednak pogoda nie dała nam szansy na choćby zbliżenie się do szczytu.
W rejonie bazy często jeździłem na nartach w pięknej zimowej scenerii najwyższych szczytów Karakorum K2 i Broad Peaku.
Wiele razy wychodziłem naprzeciw zespołom wracającym z obozów, z reguły w zamieci i mgle. Potem po zbitym, przewianym
śniegu i lodowych taflach zjeżdżałem w dół do bazy. Kilka razy towarzyszyli mi Paweł Kubalski i Caroline Gosselin z
Kanady. Jeździłem również na nartach nocą, podczas pełni księżyca i te chwile zapamiętałem w sposób szczególny.
Było jasno jak w dzień, tylko szczyty wydawały się bardziej strome i groźne.
Wędrowałem z reguły samotnie po lodowcu omijając seraki i głębokie szczeliny, przekraczając wielkie lawinisko pod
południową ścianą K2, aż po spiętrzenie lodowca przed bazą wysuniętą pod Żebrem Abruzzi. Parę razy byłem na nartach
pod Broad Peakiem, ostatni raz gdy witaliśmy Alka i Maćka po wielodniowej akcji i odniesionym sukcesie.
Przy likwidacji wyprawy bazę opuszczałem na nartach jako ostatni z schodzących przez Baltoro, w towarzystwie czterech
tragarzy z Hunzy i Szimszal. Część uczestników odleciała spod K2 do Skardu helikopterami.
Od Urdukas towarzyszył mi już tylko tragarz Dilsza Dali, z którym przez tych kilka dni zdążyłem się zaprzyjaźnić.
Biwakowaliśmy w małym goreteksowym namiociku, a Dilsza znakomicie gotował.
Z bazy pod K2, aż poniżej Liligo, zjeżdżałem i schodziłem na nartach mijając cudowne szczyty w otoczeniu lodowca
Baltaro. Szczególnie malownicze widoki miałem z Concordi, skąd przy pięknej pogodzie oglądałem K2, najpiękniejszą
górę świata, w właściwej perspektywie, a Gosherbrum IV z drogą Wojtka Kurtki i Roberta Shanera, oświetlony
zachodzącym słońcem prezentował się imponująco. Z tego wieczora zapamiętałem tez śliczną Chogolisę z długimi
warkoczami śniegu wywiewanymi z poziomej grani szczytowej.
Przez następne dni przechodziłem obok Mitre Peak, Mustag Tower, mijałem Masherbrum, na którego tyle przeżyłem
w 81 roku i piękne iglice Trango Tawer i Uli Biaho.
Trawersu Baltoro na nartach dokonałem w dniach 14-19 marca 1988 r. z biwakami na Concordi, w Ghore II, Urdukas,
Liligo i Poju – ten ostatni już poniżej czoła lodowca.
Warunki śnieżne miałem trudne, dużo świeżego śniegu, zaspy, zasypane niewidoczne szczeliny i kruche mosty. Ze
względu na bezpieczeństwo starałem się trzymać w pobliżu tragarzy, co nie zawsze mi się udawało. Całymi godzinami
wędrowałem po Baltaro samotnie gubiąc ich ślady. Dużo fotografowałem. Poniżej Urdukas spotkałem na olbrzymim lawinisku
kozła górskiego i obserwowałem szybujące orły.
Przy zejściu na lodowiec z moreny poniżej Liligo byłem zmuszony po raz pierwszy poza miejscami biwaków do zdjęcia nart.
Dalej przed czołem lodowca śnieg leżał już tylko miejscami, tu zakończyła się moja narciarska przygoda choć jeszcze
przez kilka dni schodziłem przez Askole i Chongo do Dassu. Tu czekali na mnie Farman i Karim, nasi wyprawowi kucharze.
W kilka godzin wynajętym jeppem dojechaliśmy do Skardu. W sumie wracając spod K2 przeszedłem ponad 160 km, z czego
ponad 50 km przebyłem na nartach przez lodowiec Godwin Austen i lodowiec Baltaro. Było to pierwsze trawersowanie
Baltoro na nartach z bazy pod K2.
Po latach wróciłem do pasji z lat młodości – nart. W latach pięćdziesiątych startowałem jako zawodnik w skokach
narciarskich. Skakałem wówczas również na Dużej Krokwi i na dużej skoczni w Szczyrku. Potem przez wiele lat jeździłem
na nartach w Tatrach, Beskidach i Gorcach.
W połowie lat sześćdziesiątych z Jurkiem Potockim byliśmy inicjatorami i organizatorami rozgrywanych co roku
ogólnopolskich zawodów narciarskich Klubu Wysokogórskiego, w których kilka razy startowałem. Podczas zimowej
wyprawy na Cho Oyu w 1985 r. po kontuzji podczas wspinaczki, a przed atakiem szczytowym, jeździłem na nartach w
okolicy bazy z widokiem na najwyższe szczyty Himalajów Everest, Lhotse i Cho Oyu. Narty do bazy przyniósł sordar
wyprawy szerpa Tukten.
Po trudach wyprawy na K2, trawers przez Baltoro na nartach dał mi wiele satysfakcji i doznań natury estetycznej,
pozwolił na przedłużenie przebywania w tych pięknych górach.
„Taterniczek” nr38/1989
|